sunside

thomas przyszedł więc, jakoś miło ubrany, i czekał teraz na camille. wsunął dłonie do kieszeni i rozglądał się trochę wokoło.

przyszła się napić, bo jakos nie pasowalo jej bycie abstynentka. wczesniej nie pila bo nie mogla, a teraz postanowila zaszalec. usiadla przy barze i zamowila martini, czyli to co lubila

jurij przyszedl na wieczornego drinka przed snem, wcale nie byl alkoholikiem; serio. usiadl rowniez przy barze i zamowil jakiegos meskiego drinka, czyli nie wiem co. usmiechnal sie do crystal jako ze byla jedyna osoba oprocz niego siedzaca przy tym barze, pewnie jeszcze za wczesna pora czy cos, i z racji ze byl niesmialy to nic nie dodal.

spojrzala na chlopaka i tez sie usmiechnela, bo chamska to ona nie jest. łyknęła martini i postanowiła się odezwać, chociaz nieśmiaława była - cześć. jestem crystal, a ty?

-czesc, crystal. jurij - wyciagnal nawet dlon, bo dlaczego by nie, ostatnio spotykal sie i tak tylko ze starymi znajomymi sprzed tysiaca lat i pora w koncu poznac kogos nowego, conie. - milo cie poznac.

uscisnela jego dlon i usmiechnela sie znow- mi ciebie tez - oparla glowe na swoich rekach -wiec jurij co sie sprowadza to tego jakze uroczego lokalu - chcialo sie jej smiac z samej siebie, ale co tam. lubila czasem glupio mowic

-sam nie wiem, chyba po prostu podoba mi sie tu, wiesz, bywam tu dosc czesto - to naprawde nie alkoholizm! - kiedys tu gralem i chyba sie juz przyzwyczailem. na trabce. to znaczy gralem. to znaczy wciaz gram. huh, niewazne. co z toba?

- hm? co, co ze mna? - zdzwiła się troszkę, ale nic - nic mi nie jest jesli o to pytasz - wyszczerzyła ząbki - czuję się wręcz wyśmienicie - takiego dobrego nastroju nie miała od dawna - a mnie tu sprowadza tylko alkohol. ale nie jestem alkoholiczka, mozna wrecz powiedziec, ze abstynentka nie z wyboru

-nie, nie w tym sensie - zasmial sie, pewnie zabrzmial jakby ja obrazal czy cos- tylko w sensie co sprowadza tutaj ciebie- zakrecil swoim drinkiem jakkolwiek to brzmi, ale nie rozlal nic - nie jestem alkoholikiem tez, to chyba calkiem dobrze, nie?

- no nawet calkiem dobrze - zamrugala namyslajac sie - chociaz to zalezy, bo niektorzy chociaz nie pija zachowuja sie jak zwierzeta, a jak wypija to chociaz nie moga sie poruszac i nie moga nikogo uszkodzic - ona nie myslala co mowi, ona mowila a potem myslala, wiec czasem gadala jakies porabane bzdury - ale ty wygladasz na normalnego, chociaz ja nie wiem co to znaczy byc normalnym.

-jak to nie wiesz?-zapytal nieco rozbawiony jej potokiem slow i przygryzl dolna warge na ulamek sekundy iksde- masz problemy natury huh, psychicznej?

- no po prostu nie wiem - wzruszyla ramionami - ale nie jestem psychiczna - rozesmiala sie - zalezy co uzna sie za norme, wiec wlasciwie kazdy moze byc normlany wedlug samego siebie. morderca moze uznac ze zabijanie jest normalne, a inni uznaja ze to jest złe i nienormalne...zalezy wiec od punktu widzenia

- a wiec jestes morderca...? - zapytal, domyslajac sie ze raczej nie ale nie zaszkodzi zapytac. napil sie swojego meskiego drinka jakikolwiek to jest i uniosl brwi z ciekawoscia.

- to aż tak widać - uniosła brwi ze zdumienia i po chwili zaczela sie smiac - nie, nie jestem - zastukala paznokciami w blat - a co szukasz jakies platnego mordercy? - upila swojego drinka i popatrzyla na niego z wyczekiwaniem

- tak, szukam kogos kto zabije mojego karpia na boze narodzenie. sam boje sie ryb - pokiwal glowa z powazna mina - wiec szkoda ze nie jestes, moze moglbym w takim wypadku wyciagnac od ciebie numer telefonu.

- no niestety nie jestem - pokiwala smutno glowa - a do tego nie znam zadnego mordercy - wzruszyla bezradnie ramionami - ryb sie nie boje, ale boje sie ich zabijania, - kolejny łyk martini i na dnie szklani nie zostalo juz nic.

spojrzala na zegarek - oj pozno juz - zaplacila za swoje martini - numer telefonu tak? no pewnie - usmiechnela sie i podala mu swoj numer, a on moze podal jej swoj - czesc - powiedziala i poszla