Dziedziniec

i fontanna

katie siedziała przy fontannie i paliła sobie papierosa. nudziło jej się okrutnie, starała się jaoś ogarnąć. niestety jej niezbyt to szło. więc, na razie jej się nudziło.

liam pewnie wychodził z dziekanatu, gdzie znowu go za coś opieprzano i grożono wyrzuceniem w tym roku. czy coś. podciągnął na tyłek przetarte ruraski i nucił pod nosem fluorescent adolescent, idąc przez dziedziniec.

jako że katie zapalniczka wpadła sobie do fontanny, po prostu podeszła do liama, żeby teraz móc uzyskać od niego ogień. podciągnęła swoje spadające z tyłka rurki w kolorze czarnym i uśmiechnęła się od razu, kiedy go zobaczyła. - ej, masz może ogień? zapalniczka mi wpadła do fontanny a nie mam drugiej - poprawiła kardigan i znowu się do niego uśmiechnęła.

-mhm, taki stary wyjadacz jak ja zawsze ma ogień - odpowiedział może ze zbędnymi wstawkami w swojej rozwlekłej w brzmieniu wypowiedzi. ziewnął w dłoń i wygrzebał z tylnej kieszeni zapalniczkę z jakąś gołą lasią, zapalając fajka katie jak na dobrze wychowanego chłopca przystało.

- dzięki. a miałam taką fajną zapalniczkę. utopiła się niestety - wzruszyła ramionami i zaciągnęła się swoim papierosem, miała jakieś slimy. zwykle paliła coś innego, ale dzisiaj postanowiła wypalić całą paczkę slimów, ach to uzależnienie. spojrzała się na niego i oblizała usta, żeby teraz przejechać po nich błyszczykiem morelowym. - właściwie to jestem katie - powiedziała od niechcenia.

-właściwie to jestem liam - odpowiedział, naśladując jej wypracowany pewnie leniwy ton. nie uśmiechnął się, nie uznając tego za konieczne, za to odebrał swoją zapalniczkę, z którą związany był emocjonalnie, bo podarowana została mu pewnie przez jakiegoś przyjaciela w ciekawych okolicznościach, które zna tylko liam i ów przyjaciel. podrzucił gadżet i schował go na powrót do kieszeni diesli - kiedy masz urodziny, katie?

- urodziny? ojej, wiesz w sumie nie codziennie słyszę takie pytania, szczególnie od facetów. ale jak już chcesz wiedzieć, to urodziny mam 3 kwietnia. - powiedziała bardziej z przekonaniem i zaciągnęła się papierosem. usiadła tuż na brzegu ławki, która była niedaleko jej, nie chciało jej się stać, nogi ją bardzo bolały. pociągnęła nosem, zrobiło jej się jakoś dziwnie zimno, potarła rękę o rękę. zaciągnęła się znowu papierosem. - a właściwie dlaczego pytasz, co? - zapytała się z czystej ciekawości.

wzruszył ramionami, siadając obok i wcale nie trącając jej przy tym biodrem, przez pozorowany przypadek. rozsiadł się wygodnie jak typowy facet, opierając rękę w okolicach swojego krocza, ale nie na nim, więc perwersji mówimy do widzenia.
-gdyby były jakoś niedługo mógłbym ci kupić zapalniczkę w prezencie - odpowiedział w końcu, tak jakby mówił o pogodzie. w zasadzie dla liama nie było niczym dziwnym, że mówi takie rzeczy dopiero poznanej dziewczynie. po prostu stwierdził fakt. zerknął na jej profil i nawet lekko się uśmiechnął. alex <3.

- imienin nie obchodzę, urodziny są za daleko. będę chyba musiała znaleźć sobie jakąś inną okazję do kupienia zapalniczki, ale jakiejś porządnej. tylko żebym znowu jej nie zgubiła, tudzież żeby nie wpadłaby mi do wody. byłoby cudownie - powiedziała z delikatnym uśmiechem i spojrzała się na niego. jak to facet, zawiesiła na nim oko, ale nie żeby od razu się na niego rzucała. zaciągnęła się papierosem i poprawiła włosy, odgarniając je do tyłu. - więc, liam. kiedy masz urodziny, co? - zapytała się.

-w styczniu. dwudziestego szóstego - odpowiedział po chwili zastanowienia, marszcząc brwi. punkt dla niego, że nie wyciągnął swojego blackberry w celu sprawdzenia daty w kalendarzu. bo i do tego był momentami zdolny. obejrzał się za siebie na kampus uczelni - studiujesz tu? - zainteresował się, bo jeśli tak, dziwnym był fakt iż wcześniej jej nie zauważył. miała ładne nogi. poza tym znał chyba wszystkie studentki sorbony. może nie każdą z imienia, ale znał.

wyciągnęła te nogi przed siebie i zaciągnęła się papierosem, żeby zaraz spojrzeć się za siebie i oblizać usta. - taak, studiuję. na to wygląda, że studiuję, a co? też tutaj studiujesz? - zapytała się go, nie widziała go, może po prostu go przeoczyła. znała tutaj bardzo dużo ludzi, głownie dużo panów, bo jak to ona, miała samych kumpli. nie zachowywała się jednak jak jakaś chłopczyca, na szczęście. poprawiła się na ławce i potarła ręką o ramię, patrząc się dookoła, zahaczając gdzieś wzrokiem o tą nieszczęsną fontannę. a i przy okazji zapamiętała sobie kiedy liam ma urodziny.

-mm, można to tak nazwać - odpowiedział po chwili wahania, nie będąc pewnym jak dokładnie określić jego powiązanie z tą uczelnią. niewątpliwie figurował w aktach, więc mógł określić to w taki sposób w jaki to zrobił. zerknął na swoje ubrudzone trawą granatowe conversy i na moment się zamyślił.

przyjrzała mu się przez chwilę i pociągnęła nosem. - idziesz ze mną na kawę, czy zostawić cię samego razem z twoimi przemyśleniami, bo widzę że o czymś teraz głęboko myślisz - powiedziała i uśmiechnęła się delikatnie do niego, przy okazji zaciągając się i gasząc papierosa o ławkę. rozejrzała się za swoją torebką i wyjęła z niej swój telefon, żeby zapisać sobie kiedy to liam ma te całe swoje urodziny. więc, na razie czekała na jego decyzję. czy idzie z nią czy nie.

-co? - zapytał w pierwszym momencie nie wiedząc o co chodzi, bo naprawdę porządnie się zamyślił. zaraz jednak skontaktował i uśmiechnąwszy się cwanie, podniósł tyłek i nieznacznie skinął głową - jasne, czemu nie. i tak nie miałem nic do roboty - dodał, żeby nie pomyślała sobie, że jest już w niej zakochany na umór, ot co. podrapał się w skroń, zastanawiając nad tym czy to angie, czy frances wolała kokosy od melonów. ah te rozkminy przyćpanego umysłu liama.

- no dobra! to chodźmy - powiedziała i pociągnęła go za sobą. zacznę.