angie&rodziców.

przyszli więc z liamem, droga zajęła im pewnie trochę dłużej niż zwykle, ze względu na jego ~stan. angie otworzyła drzwi i weszła do środka jako pierwsza, by zsunąć ze stóp swoje szpilki i zostawić je korytarzu. na szczęście nie ustawiła ich nigdzie na środku, więc jest mała szansa, że liam się o nie przewróci.

nie był aż tak niedołężny i wcale się nie potknął, przechodząc w swoich trochę brudnych granatowych trampkach do salonu, czy gdzie tam poszła angie. w każdym razie szedł za nią, żeby się nie zgubić. okej, żarcik. pewnie nie był tu po raz pierwszy. opadł na kanapę i przeciągnął się leniwie, zapomniawszy po co właściwie tu przyszli xd.

siema alice :p
- jesteś głodny, albo coś? - zainteresowała się, ściągając z siebie koszulkę, bo czuła potrzebę przebrania się, he-he. zupełnie nie przejęła się tym, że właściwie rozbiera się przy liamie, ponieważ wątpiła, aby cokolwiek w związku z tym zrobił, tym bardziej, że już nie raz widział ją prawie nago. albo i nago, kto wie :p

zasnął :c

odprowadził ją więc pod same drzwi przed budynkiem, nie do ostatniego zakrętu, czy coś.
-więc, hm - zerknął na swoje ubrudzone trawą trampki, zastanawiając nad tym i owym - czuj się oficjalnie odprowadzona. raczej nikt cię już nie napadnie.

- dzieki. - usmiechnela sie do niego milutko. - ah, zapomnialabym. - zdjela z ramion jego skore, poczym podala mu ja i nachylila sie, by moc delikatnie musnac wargami kacik jego ust, dajac mu tym samym znac, ze mimo wszystko nie jest zla, obrazona czy cokolwiek.

-teraz będę mógł spać spokojnie - odparł jak zwykle lekko żartobliwym tonem, pstryknął ją w czubek nosa i ruszył w swoją stronę, lekko powłócząc nogami.

angie stala jeszcze krotka chwile, patrzac, jak liam odchodzi, poczym odwrocila sie i poszla do mieszkania, usmiechajac sie sama do siebie, jak debilka. hihi.