Pola Elizejskie

snuł się wzłuż pól elizejskich z papierosem między wargami, kapeluszem na glowie i co jakiś czas strzelając ze swoich szelek. nucił też pod nosem w momentach, kiedy strzepywał popiół i generalnie miał dobry humor.

hannah wracała z głupich, wakacyjnych praktyk w paryskim biurze ojca, bo zapomniałam, że studenci mają jeszcze wakacje. w każdym razie wracała, mając ochotę położyć się w wannie z lampką wina i poczytać jakąś dobrą książkę. w domu jednak miała do przejrzenia jakieś akta i do uzupełnienia papiery, które wcisnęła jej dziś sekretarka. szczerze nienawidziła tej pracy, ale wiedziała, że jeśli ją rzuci, to rodzice wtedy ją znienawidzą, więc nawet nie próbowała. zamyślona więc, wpadła prosto na leo, ups.
- oh, przepraszam - mruknęła pod nosem, delikatnie zadzierając głowę i odgarniając ruude włosy za plecy.

-nic się nie stało, naprawdę - odpowiedział i posłał jej delikatny uśmiech, który miał dodatkowo zapewnić skołowaną hannah, że nie żywi do niej specjalnej urazy wobec tego, że na niego wpadła. skoro niosła papiery, pewnie standardowo jej wypadły, a uczynny leo już schylił się,żeby je pozbierać - będziesz musiała je uporządkować, ale chyba są w komplecie - powiedział, bo był z niego dobry chłopak, a właściwie już mężczyzna.

hannah uśmiechnęła się do niego nieprzytomnie i wdzięcznie jednocześnie, wsuwając papiery do sporej torebki vuittona nawet może. dzisiaj opisywałam torebkę vuittona na angielski,xd. pozdro.
- dziękuję ci i jeszcze raz przepraszam. nie wiem, co się ze mną dzieje, a jedyne usprawiedliwienie na moją nieuwagę to to, że jestem przemęczona i nie spałam od jakichś osiemnastu godzin. myślisz, że jest wystarczające? - a ja od szesnastu i jakoś nie wpadam na nikogo;/.

-myślę, że jak najbardziej. hm, może skusisz się na wino? chociaż nie wiem czy to najlepszy pomysł skoro jesteś śpiąca, ale na kawę jest już mimo wszystko za późno - powiedział, zerknąwszy na swojego rolexa. leo jest żętelmenem przez duże ż i w ogóle ma fioła na punkcie zapewniania kobietom wszelkich wygód, na czym nie jeden raz się już przejechał, ale o tym później,co? - jestem leo - dodał po chwili, zorientowawszy się iż dalej pozostaje bezimienny.

hannah uśmiechnęła się do niego sennie i wysunęła nawet dłoń, odgarniając nią uprzednio włosy za ucho. doprowadzały ją do szału, bo były stanowczo za długie. powinna zrobić sobie dredy i je wiązać,xd. okej, nie, cicho.
- hannah. mam na imię hannah, miło mi cię poznać, leo. i chętnie skuszę się na wino, nawet jeśli rano nie wstanę - powiedziała, bo rzadko jej się zdażały wieczory spędzone z kimkolwiek, bo ciągle tylko praca i praca.

-dobrze. bardzo dobrze. dostępne opcje brzmią następująco: pójdziemy do mnie. napijemy się wina, słuchając jakiejś spokojnej muzyki. możemy też iść do lokalu gdzie domyślnie serwują wino i zająć przyjemne miejsce. wybór należy do ciebie, hannah - wsunął ręce do kieszeni spodni, z których zaraz je wyjął i splótł z tyłu, po chwili opuszczając wzdłuż ciała. stresował się?

hannah zastanowiła się nad tym chwilę, poprawiając torebkę na ramieniu. nie wiedziała, co woli, ale w końcu po prostu powiedziała:
- więc możemy pójść do ciebie, prowadź, leo - iii zaczniesz.

ines siedziała sobie po turecku i piła turecką kawę która pewnie sobie przyniosła z pobliskiej kawiarni. podobno w paryżewie jest pełno kawiarni xd tak więc siedział w jakiejś kurtce i nadal było jej zimno, bo padało w nocy zapewne i trwa była mokra. i uczyła się jeszcze czegoś na kolokwium pewnie, bo studiuje, a co!

skoro trawa była mokra, to pewnie przemokły jej spodnie na tyłku, ale nie będę się nad tym rozpisywać, bo to nie moja sprawa chyba! w każdym razie charlie raczej nie miał zamiaru zwracać uwagi na jej tyłek ani inne części ciała, bo narazie wcale jej nie zauważył, gdyż śpieszył się na uczelnię, miał chyba odebrać tudzież zostawić swój indeks dzisiaj po południu, a zapomniał i bardzo mu zależało, żeby dotrzeć na czas, a że wybrał akurat drogę przez pola elizejskie, to już chyba jego indywidualna sprawa, hę. w każdym razie w pewnym momencie dotarło do niego, że nie posiada tak zwanej zapalniczki ani zapałek czy też innego skomplikowanego urządzenia, którym mógłby sobie odpalić marlboro. nie pozostawało mu nic innego jak podejść do ines, wyglądała najbardziej zachęcająco z ludzi go otaczających i sprawiała wrażenie, jakby raczej nie miała zamiaru się na niego rzucić.
- przepraszam, masz ogień? - zapytał, dość kulturalnie i miło jak na niego, z reguły zachowywał sie jak gbur, ale tym razem zależało mu na tym, by coś dostać, więc chyba jego postępowanie jest jasne.
przepraszam, że się tak rozpisałam...........

długie posty są cool
- ano mam - odpowiedziała i popatrzyła sobie na niego swoimi ładnymi oczkami, podkreślonymi wczoraj kupioną mascarą. cholera, muszę się zabrać do lekcji. tak więc szybka odnalazła w torebce zapalniczkę, taką z flagą wielkiej brytanii, ponieważ była zakochana w niej w w londynie również, ale rodzice jej nie puścili tak daleko, więc wiecie. i mu podała czy coś xd i miała nadzieję że sobie nie pójdzie tak od razu!

zamierzał pójść, owszem, przecież się śpieszył, poza tym nie był pewien, czy ona chciałaby jego towarzystwa, w rzeczywistości chyba nikt nigdy go nie pragnął (w sensie towarzystwa, bo pragnęła go zdecydowana większość płci pięknej i chyba nic w tym dziwnego skoro to twarz josha waltera).
- ładna - mruknął, spoglądając na zapalniczkę, chociaż zazwyczaj wcale nie przejmował sie takimi durnymi detalami jak jakieś flagi, taką zapalniczkę według jego mniemania można było kupić wszędzie i nikt nie miał tak pięknej jak jego zippo schowana w drugiej szufladzie od dołu w biurku, gdzie niestety ją zostawił i dodatkowo zapomniał, gdzie położył. rzucił jej zapalniczkę na kolana, widzisz, to wcale nie był żaden podryw na ogień ani nic takiego.

josh walter jest moim mężem więc na pewno sobie nie pójdzie! xd
ona miała jak kupowała tą chwilę jak ją kupowała, bo były wakacje, wiadomo. i teraz zobaczyła że to cham, bo jeż zucił tę zapalniczkę na książkę i przypomniał o nauce, foch! niby się rok akademicki nie zaczął, ale chciała coś umieć, żeby mieć chociaż parę dni luzu xd uznała że nie będą jej potrzebne, skoro szerli jest chamem. pomyślała że wszyscy ładni są chamami, bo jej chłopak ją zdradził ,a ten zaraz pewnie sobie pójdzie.

cóż, nie miał zamiarów, by ją urazić, kiedy rzucał zapalniczkę na jej kolana, bo zrobił to w miarę delikatnym ruchem i wcale nie wyglądało to tak, jakby ciskał w nią kamieniami czy coś. dostrzegł wyraz jej twarzy, nieco się zmieszał, ale oczywiście nie dał tego po sobie poznać, bo ostatnio na wyprzedarzy, którą urządziło mu życie kupił sobie całkiem niezłą maskę skurwiela i od kilku lat już się nie rozleciała ani na sekudnę, pomijając te kilka ulotnych chwil, kiedy przebywał z alice, która, krótko mówiąc, dała mu kosza.
- hm, coś nie tak? - uniósł jedną brew do góry, wpatrując się w nią wzrokiem pełnym politowania, nie potrafił inaczej.

-nie - odpowiedziała szalenie wiarygodnie, ponieważ kłamie świetnie i w ogóle będzie aktorstwo studiować a potem może zagra w beverly hills 90210 xd w każdym razie nie wiedziała co ze sobą począć w takiej sytuacji i wobec takiego bubka, ładnego bubka, a ja już tym bardziej nie wiem.

a ja mam wiedzieć? pokręcił głową, raczając ją jeszcze przez chwilę tym swoim szatańskim spojrzeniem, ścinającym ludzi z nóg najcześciej, taka jego cała magia i to niekoniecznie uwodzenia.
- w takim razie dzięki - mruknął i ruszył w swoją stronę, bo przecież indekssssss. co nie znaczy, że idę ja.

hm, no wiesz, czasami bywają takie momenty że trza sie jakoś wymigać xd pewnie zaraz lunęło, więc ines poszła do domu się uczyć.i przyszło jej po drodze do głowy że jak spotka szerliego na sorbonie to nie wie co zrobi.