Rue Saint Honore

przechodziła tędy, ciesząc się w duchu, że nie jest ciemno, bo pewnie ktoś by ją zgwałcił, a nie była tak porąbana jak marcy w californication i skrycie o tym nie marzyła. wracając do tematu: podjadała prażone orzeszki i nuciła pod nosem animal miike snow'a, słuchając tejże mega piosenki ze swojego żółtego ipodka. no i postukiwała obcasami botków od manola. zamszowe, szare, śliczne?

matheiu własciwie nie wracał z żadnej imprezy, bo tak wyszło, że wczoraj rzeczywiście na jakąś szedł, ale w końcu basrdzo szybko wrócił z niej ze swoją nową, brązowowłosą zdobyczą, która nie dała mu spać do piątej rano, ale prawie już to odbił za pomocą kawy i tych tam rzeczy, czuł sie rześki i wyluzowany.
- siema - powiedział do niej, bo wydała mu sie tak ładna jak jej botki albo ładniejsza, bo głupio porównywać ludzi do botków, chociaż kurczę, jak już mówi sie o pełnej chamówie, to czemu nie. puścił jej oczko, nie znał jej, ale mógłby poznać, to sie odbywa na tej własnie zasadzie u mathieu.

-do mnie mówisz? - przystanęła i zmierzyła go krytycznym spojrzeniem, na koniec lekko się uśmiechając, czyli można powiedzieć, ze zdał u niej egzamin wstępny. nie ślinił się też i nie wykrzykiwał jej imienia, więc uznała iż jest jedną z niewielu osób które jej nie rozpoznają pomimo wielkich bilboardów i pierwszych stron kolorowych magazynów - siema - powiedziała więc, poprawiając na ramieniu czarną torebkę chanel na złotym łańcuszku. przestąpiła z nogi na nogę, może nawet chciało jej się sikać, kto ją tam wie - orzeszka? - aha i wyłączyła ipoda, ofkors.

- mama mówiła, żebym nie brał jedzenia od obcych - powiedział, biorąc sobie orzeszka, bo wydawały mu sie one smakowite, zwłaszcza, że ich właścicielka przypominała mu taką jedną modelkę, ale nie byłza bardzo pewien, czy to ta, wiec siedział cicho na ten temat. - wyglądasz na samotną kobietę, a ja mam kilka skrętów w kieszeni - poinformował ją i poklepał się po kieszeni kurtki, przestępując lekko z nogi na nogę, bo bolały go podeszwy stóp, sam nie wiedział nawet, dlaczego.

pewnie wczorajszego wieczoru chodził boso po gwoździach
-hm, brzmi naprawdę kusząco, ale moja agentka mnie zabije jeśli przyjdę na sesję zjarana. może innym razem? - dygnęła i uciekła, pozostawiając po sobie tylko przyjemny zapach gucciego. envy me.

w środku nocy, zamyślona, przechodziła przez ulicę. słuchała kolejnej piosenki z repertuaru Coldplay'a. z kieszeni wypadła jej paczka L&M.